czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział pierwszy.

Wszyscy siedzieli jak na szpilkach, do końca lekcji zostały ledwie dwie minuty. Mary Kate i Skye wymienili porozumiewawcze spojrzenia uśmiechając sie do siebie. Dziś wreszcie był piątek, dzień od dawna wyczekiwany przez wszystkich, wieczorem Tony organizował impreze na której zbierała się młodzieżowa śmietanka towarzyska całego Londynu, Sky’a Kate i Mary nie mogło tam zabraknąć. Nareszcie zadzwonił dzwonek, wszyscy pędem wybiegli z klasy i popędzili przed szkołę. Wychodzący uczniowie oddychali głęboko i delektowali się rześkim wiosennym powietrzem i promieniami slońca na twarzach. Zewsząd dało sie słyszeć śmiechy i chichoty. Do Sky’a Mary i Kate podszedł Tony razem ze swoją dziewczyną - Ann.
- Heeej - wykrzyknął Tony - rozumiem że widzimy sie wieczorem u mnie, tak? - zapytał niby od niehcenia.
- Najprawdopodobniej- nonszalancko odpowiedziała Kate - o której?
- o 20, ale możecie wpaść wcześniej jeśl chcecie.
- Damy ci znać Tony, ale pewnie bedziemy - odpowiedziała Mary
- to świetnie! do zobaczenia wieczorem- potwierdziła Ann na odchodne
- No dobra. To co robimy z dzisiejszym dniem? idziemy na impreze wieczorem?- spytał Sky
- Hmm myślę że tak. Jest 3 , wiec mamy jeszcze troche czasu. Może sie przejdziemy? Pogoda jest cudowna- odpowiedziała Mary
- Brzmi świetnie - uśmiechnął sie Sky
- ok, tylko wstąpimy po mojego psa
Pies Kate Lucky był olbrzymi i rdzawobrązowy, dla Sky'a drugi, zaraz po Kate ulubiony członek rodziny Stewardsonów.
Mary i Kate znały sie praktycznie od zawsze, ich mamy znały sie i przyjaźniły sie ze sobą od dawna. Sky dołączył do nich niedawno, przeprowadził się do Londynu zaledwie rok temu z Los Angeles, był gejem i czasami padał ofiarą przykrych żartów, chociaz przyjaciółki broniły go jak lwice. Razem tworzyli trójkę najlepszych przyjaciół.
Kiedy dotarli pod dom Kate, każdy z kubkiem ulubionej kawy w ręku zgarnęli psa i ruszyli w stronę parku. Sky pobiegł pierwszy z Lucky'm a Mary i Kate leniwie podążyły za nim rozkoszując sie ostatnimi promieniami słońca. Po spaczerze rozeszli sie, aby przygotować sie na wieczór. Umówili sie że spotkają sie w centrum i dojadą do Tony’ego razem.
Niedługo później spotkali sie w umówionym miejscu i odrobinkę spóźnieni dotarli na imprezę. Zabawa powoli sie rozkręcała, ale goście byli już lekko wstawieni. Rodzice Tony’ego, wzięci prawnicy rzadko bywali w domu i albo ich nie interesowało, albio nie mielo pojęcia o tym co wyprawia ich syn. Tony przywitał ich w progu z szklanką whisky i szerokim usmiechem na twarzy
- ooooo jak miło, nowi goście dotarli! - wykrzyknął w stronę tłumu w środku - W końcu! Rozgośćcie się, niczego nam tu nie brakuje.
Mary uśmiechnęła sie pod nosem gdy wchodząc niechcący kopnęła pustą butelkę po wódce.
Impreza była bardzo w guście Tony'ego - głośna, pełna pijanych ciekawych i beznadziejnie nudnych ludzi dość klasyczna, bez fajerwerek. Mary, Kate i Sky dobrze się bawili i poznali pare nowych twarzy. niepokojąco szybko wszyscy zaczęli się zataczać i halucynować, jak się okazało za sprawą jednego z gości który szczodrze doprawił butelki z napojami. Sky był w najgorszym stanie, pod koniec był tak wstawiony że zasnął na kanapie na kolanach nieznanej mu blondynki która niezgrabnie błądząc palcami po jego twarzy i szlochając wyznawała mu miłość. Mary i Kate w porównaniu do przyjaciela były anielsko trzeźwe. Poznały Nate'a i Willa z którymi pożegnały się całusami w policzek i wymianą numerów, z motylami w brzuchu wróciły do rzeczywistości gdzie przykrym obowiązkiem stało sie zaopiekowanie sie nietrzeźwym Sky’em. Odrzuciły opcje odstawiania go do domu, bo miałby przechlapane gdyby rodzice zobaczyli go w takim stanie. W końcu w trójkę wylądowali w mieszkaniu Mary, bo jej rodzice wyjechali na weekend. Dziewczyny wtaszczyły półprzytomnego Sky’a do mieszkania i zostawiły na kanapie przykrywając go kocem, ze szklanką i butelką wody na stoliku obok.
- Sky może jej rano bardzo potrzebować - Kate zasłoniła okna w salonie grubymi kotarami. Obie udały sie do sypialni i zdejmując tylko buty, ulozyły sie wygodnie na łóżku M. Otoczone mnóstwem poduszek zasnęły jak dzieci i spały jak zabite.
Poranek był ciężki dla wszystkich. Mary obudziła się pierwsza, było dopiero po 10. Zaspana wzięła długi prysznic, wychodząc spojrzała w lustro i jęknęła. Wyglądała koszmarnie, ciemne wory pod oczami było widać na kilometr i do tego kac dawał sie we znaki. Wychodząc z łazienki założyła wygodne drsowe spodnie i koszulke…była sobota- nikt nie musi jej oglądać.
Krzatając sie w kuchni Mary usłyszała że Kate też powoli się budzi. Za to Sky spał jak zabity. Kate powolnie przeczłapała przez mieszkanie i weszła do kuchni.
-Kawy? - spytała Mary - wyglądasz koszmarnie moja droga - zaśmiała się. Kate spojrzała na nią spode łba.
-Daj mi spokój, ledwo żyje. Ide się umyć.Pożycze sobie jakieś ubranie.- odpowiedziała i i udała sie w stronę łazienki.
Mary postanowiła zabrać sie za przygotowanie śniadania, naparzyła kawy, wyjęła pieczywo i talerze.
- KATEEEE! WYSZŁAŚ JUŻ???
-TAK! Nie musisz tak wrzeszczeć! Głowa mi pęka! - zaczęła marudzić Kate
- Wiem, wiem. My jeszcze jakoś to przetrwamy , ale ciekawe co będzie z nim - ruchem głowy wskazała na Sky’a. Kate uśmiechnęła się pod nosem zabrała sie za budzenie rrzyjaciela okładając go poduszkami i wyklinając od śmierdzących leni. Sky nie był jeszcze gotowy na pobudkę i niefortunnie spadł z kanapy. Mary i Kate nie mogły przestać sie śmiac.
-Jezus, o co wam chodzi?!- mruczał pod nosem Sky masując sobie głowe - O mój boże. Głowa mi pęka. MOGŁYBYŚCIE BYĆ CISZEJ?!
Przyjaciółki uśmiechnęły się, a K wysłała Sky'owi całusa za co on rzucił w nią poduszką i z westchnieniem opadł na kanapę.
- No nie bocz się! Ojojoj nasz biedny schorowany Sky…. - zaczęła Kate podając mu szklankę wody - przychodzę z misją pokojową, ale będzie źle jak nie wstaniesz na śniadanie - powiedziała powoli przechylając pełną szklankę tak, że kilka kropel spadło na twarz chłopaka
- dobra dobra dziękuje, juz wstaję - odpowiedział naburmuszony przejmując trzymaną przez Kate szklankę, której zawartość łaprzywie wypił - tylko pójde wziąć prysznic
Usiedli w kuchni zajadając się tostami z dżemem, masłem orzechowym i popijając kawą.
- Sky, wiesz że zasnąłeś na kolanach jakiejś blond damulki która najwidoczniej nie miała nic przeciwko, bo głaskała cię po głowie przez cały czas?
-Cco? Serio? O kurcze. - skrzywił się Sky - myślicie że jej sie spodobałem?
- Na to wygląda kobieciarzu - zaśmiała się Kate
- Ej bez takich! - odburknął Sky.
- Dobrze już dobrze - uśmiechnęła się Kate
- Będę już uciekać. Zobaczymy się po południu? - spytał Sky
- Pewnie tak, zdzwonimy się ok? - odpowiedziała Mary
- Oczywiście - uśmiechnął się Sky, pożegnał z przyjaciółkami i wyszedł.
- To co, leniwy dzien w łóżku przed telewizorem? - z nadzieją spytała Mary
- Z przyjemnością ! - odparła Kate z uśmiechem
Dziewczyny spędziły reszte dnia razem , ciesząc sie swoim towarzystwem i słodkim lenistwem. Późnym popołudniem zadzwonił Sky umawiając sie że wpadnie pod wieczór posiedzieć razem z dziewczynami. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Było jeszcze za wcześnie na wizyte Sky'a. Mary przewróciła oczami i ruszyła w stronę drzwi. Machinalnie poprawiła włosy i otworzyła
- hej Mary - w drzwiach stał Nate z bukietem fioletowych piwonii w dłoni. Widać, że nie był specjalnie wyspany, ale jego uśmiech rekompensował nawet ogromne wory pod oczami
-heeej - ostrożnie powiedziała M krzyżując ręce na piersi - skąd masz mój adres?
- od Sky'a - uśmiechnął się Nate - proszę, to kwiaty dla ciebie - powiedział wręczając M bukiet. Dziewczyna uśmiechnęła się i z przymkniętymi oczami powąchała kwiaty.
- dziękuję ci bardzo, to moje ulubione - odpowiedziala - rozmawiałeś ze Sky'em, prawda? - chłopak tylko uśmiechnął sie w odpowiedzi
- niestety musze już iść, ale chciałem spytać może miałabyś ochotę spotkać się ze mną niedługo? - spytał z nadzieją, nerwowo zagryzając dolną wargę. Mary spojrzała na niego badawczo a po chwili z lekkim uśmiechem skinęła głową
- cudownie. zadzwonie do ciebie dobrze? w ogóle to śliczne wyglądasz - powiedział całując M w policzek, na co dziewczyna nieznacznie się zarumieniła - do zobaczenia - powiedział na odchodne żegnająć ją szelmowskim uśmiechem. Mary powoli zamknęła drzwi tonąc w kwiatowej woni a gdy tylko się odwróciła napotkała stojącą przed nią przyjaciółkę, która stała z uniesioną brwią, wyraźnie czekając na wyjaśnienia. M uśmiechnęła się szeroko i w milczeniu ruszyła do kuchni, gdy jej przyjaciółka podążała za nią. w tym momencie zadzwonił telefon Kate
-uratował cie telefon, ale wiedz, że od wyjasnień się nie wymigasz! - powiedziała wskazując na mary palcem i odebrała telefon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz